Uwięziona w ciele... - rozmowa z Basią Jeżowską!
Dzisiaj specjalnie dla czytelników bloga o
chorobach rzadkich wywiad. Niecodzienny. Mailowo „porozmawiałam” z autorką
poruszającej książki pt. W więzieniu ciała, której recenzja znajduje się tutaj.
Basia Jeżowska, to dojrzała kobieta z mózgowym porażeniem dziecięcym, dzieląca
się z nami swoim życiem i doświadczeniami przez kartki niepozornej, nieco ponad
stu stronicowej autobiografii...
Posługujesz się pseudonimem.
Ze względu na kamuflaż? Dlaczego akurat „Basia Jeżowska”?
To prawda, zależy mi na anonimowości. Barbara to imię obu Mam R i R. [przyjaciół] Chciałam
wyrazić wdzięczność za to, że potrafiły
wychować tak wspaniałych
ludzi. Dlaczego Jeżowska –
zachowam dla siebie.
Wiele miejsca w swojej
książce poświęciłaś przepięknym, wręcz poetyckim opisom przyrody. Musisz bardzo
lubić przebywać na łonie natury?
Tak, lubię kontakt z przyrodą i dużo przebywam na
świeżym powietrzu, lubię zaszyć się w zieloną głuszę i myśleć o swoich
malutkich smuteczkach i problemach dla mnie trudnych do rozwiązania. Jednak
czym one są w porównaniu np. z tragedią milionów dzieci w Afryce cierpiących głód, choroby, nierzadko przemoc i brak perspektyw na lepsze jutro.
Na świecie jest tyle cierpienia, i to kontrastuje z jego pięknem.
Bardzo podoba mi się język, którym opowiadasz swoje życie. Jest bogaty, momentami kunsztowny. Dużo ludzi nie znałoby pewnych słówek... Powiedz skąd u Ciebie taki bogaty zasób słownictwa?
To pytanie mnie irytuje swoją pretensjonalnością, a
na takie z zasady nie odpowiadam (śmiech ;) )
Rozumiem ;) Czy w związku ze swoją duszą humanistyczną chciałaś podjąć studia w temacie i później podjąć adekwatną pracę?
Rozumiem ;) Czy w związku ze swoją duszą humanistyczną chciałaś podjąć studia w temacie i później podjąć adekwatną pracę?
Tak najlepiej – filologia polska. Wszyscy mnie
namawiają na kontynuację pisania, lecz nie mając solidnego warsztatu, pisałabym
jakieś naiwne utwory. Niekoniecznie
tego chcę.
Spróbuj teraz zamknąć oczy i pomyśleć jak wyglądałoby Twoje życie, gdyby Twoje ciało Cię "słuchało"?
Jeszcze pisząc swoją autobiografię miałam na umyśle
blokady nałożone przez mamę i babcię. Nie chciały, żebym była świadoma swej
kobiecości, mówiły "ty nie możesz". Odsuwałam więc myśli "co by
było, gdyby". Ale na szczęście zaczynam rozumieć, że unikanie pytań i
rezygnacja z śmiałych marzeń przynosi mi krzywdę. Dlaczego mam, nie szukać
odpowiedzi, czy noszę w sobie potencjał do zbudowania związku z mężczyzną, czy
jaką byłabym mamą dla mojego dziecka, co mogłabym zaoferować światu spełniając
się w innych rolach. Wszystko tkwi w głowie - wystarczy przestać bać się
myśleć. Gdy pozwoliłam sobie na te myśli, poczułam bardzo wolna wewnętrznie,
jakbym odnalazła brakującą cząstkę mnie samej, którą ktoś ukrył przede mną.
Pracuję nad uwolnieniem się od imperatywu "ty nie możesz" Niech sobie
tak myślą inni, jeśli im tak
wygodnie. Ja już wiem, że nie można zamykać się na życie...
Twoje życie jest poprzeplatane różnymi doświadczeniami. Niestety najwięcej wydawało się być tych gorszych. Opisałaś to wszystko bardzo skrupulatnie i emocjonalnie.
Przykre wspomnienia zdominowały moją psychikę.
Zostawić za sobą przeszłość i iść dalej, nie wiem, czy kiedyś mi się uda.
Wychodzenie z życiowych
traum to znowu praca z umysłem, o ile intelekt jakoś tłumaczy zło, które mnie
spotkało, to o wiele trudniej
jest wyciszyć emocje, które po prostu bolą. Pomagają mi w tym R i R, są ze mną,
wspierają mnie, to dla mnie największe źródełko mocy... Poznanie tych dwojga
kochanych przyjaciół było punktem zwrotnym w moim życiu.
Przyjaciele od serca są potrzebni każdemu człowiekowi, podobnie jak kochająca się rodzina. Bardzo dużo miejsca w książce chcąc nie chcąc poświęciłaś rodzinie. Relacjami z mamą, tatą, babcią i siostrą. Ujawniłaś czytelnikom, że jesteś ofiarą przemocy rodzinnej, z każdej ze stron. Niewątpliwie to przeżycia trudne, ale niestety powszechne i przemilczane. Ty głośno o tym opowiedziałaś. Myślisz, że to pomoże innym osobom w podobnej sytuacji jak Twoja?
Nie chcę rozwijać tego tematu... Chociaż myślę, że
ofiary jakiejkolwiek przemocy
nie powinny ukrywać, co się dzieje z nimi w domach, lub DPSach [Domach Pomocy Społecznej]. Ogromnej
przemocy i krzywdy doświadczyłam właśnie w DPS od dyrektorki i kadry socjalnej,
którzy z kolei przyzwalali na
dręczenie mnie mieszkańcom DPS. Wszystko to za przyzwoleniem PCPR [Powiatowe
Centrum Pomocy Rodzinie], policji, sądu. Nikt nie reagował na moje prośby o
interwencję. Nie wierzę już, że
jakieś władze skłonne byłyby mi pomóc. Raczej braliby pod uwagę argumenty
sprawcy naruszającego dobro i godność niepełnosprawnej fizycznie osoby. Posłużę
się znowu przykładem z własnego doświadczenie: Prokuratura 4 krotnie umorzyła dochodzenie prowadzone na mój wniosek w sprawie bezpodstawnego pozbawienia możliwości opuszczania DPS, mimo, że mam opinię biegłego sądowego o zdolności do samodzielnej
jazdy wózkiem elektrycznym.
Co według Ciebie jest
najlepszym sposobem na to, by taki krzywdzący mit obalić? By zmienić sposób
myślenia wielu osób?
Niedawno moja niepełnosprawna znajoma powiedziała,
że łatwiej jest zburzyć bariery architektoniczne utrudniające wejście tu czy
tam niż bariery
psychologiczne, które nie pozwalają ludziom pozbyć się uprzedzeń wobec osób z np.
MPD. To prawda. Ale trzeba próbować zmieniać ludzkie myślenie. Musimy to robić
my sami niepełnosprawni poprzez nasze dokonania. Jeśli moja książka skłoni
kogoś do jakichś zmian w
postrzeganiu osób z MPD, to znaczy, że odniosłam malutkie zwycięstwo w
nierównej walce... Mojej znajomej z MPD nie przeszkodziło skończyć studiów mimo
kłód rzucanych przez system oświaty, pisze wiersze, jest aktywna społecznie. Udowodniła, że można osiągnąć
wiele przy ograniczeniach ciała..
Stereotypom także ulega
rodzina… Bardzo uderzyły mnie opisy tego, w
jaki sposób traktowano Twoją dziewczęcość i kobiecość. Nie do pomyślenia dla mnie
jest fakt, iż musiałaś zwyczajnie "donosić" już i tak znoszone i
zniszczone ubrania. Że tyle miało Ci wystarczyć. Co o tym myślisz? W jaki
sposób wpłynęło to na Twoje ja-kobiece?
Jako dziewczynka buntowałam się przeciw donaszaniu ubrań a w późniejszym wieku były to uczucia z naprawdę z ciemnej i gęstej materii. Jednocześnie nosiłam w sobie przekonanie, że nie zasługuję na nic lepszego, że sprawiam tylko zmartwienie, ból. Była to jakaś dziwna pułapka psychologiczna, zakleszczenie, z którego nie mogłam się wydostać przez długi czas. Dziś sama kupuję i dobieram garderobę, starając się zrekompensować tamte tęsknotki za ładnymi ciuszkami... A co do kobiecej tożsamości, staram się ją zbudować na nowo...
Zarówno bulwersujący aspekt Twojej garderoby, jak i ciągłe uwagi w stylu "jej to niepotrzebne", "po co jej to, skoro nić koło siebie nie potrafi zrobić" zapadają mocno w psychice i powodują "trudno gojące się" rany, które długo bolą. Zapewne w jakiś sposób dominują psychikę. Z lektury Twojej biografii wiemy, że ówcześnie był to dla Ciebie ogromny problem. Jak jest teraz? Co możesz powiedzieć z perspektywy czasu i po napisaniu biografii?
Jako dziewczynka buntowałam się przeciw donaszaniu ubrań a w późniejszym wieku były to uczucia z naprawdę z ciemnej i gęstej materii. Jednocześnie nosiłam w sobie przekonanie, że nie zasługuję na nic lepszego, że sprawiam tylko zmartwienie, ból. Była to jakaś dziwna pułapka psychologiczna, zakleszczenie, z którego nie mogłam się wydostać przez długi czas. Dziś sama kupuję i dobieram garderobę, starając się zrekompensować tamte tęsknotki za ładnymi ciuszkami... A co do kobiecej tożsamości, staram się ją zbudować na nowo...
Zarówno bulwersujący aspekt Twojej garderoby, jak i ciągłe uwagi w stylu "jej to niepotrzebne", "po co jej to, skoro nić koło siebie nie potrafi zrobić" zapadają mocno w psychice i powodują "trudno gojące się" rany, które długo bolą. Zapewne w jakiś sposób dominują psychikę. Z lektury Twojej biografii wiemy, że ówcześnie był to dla Ciebie ogromny problem. Jak jest teraz? Co możesz powiedzieć z perspektywy czasu i po napisaniu biografii?
Pisanie książki wiązałam z nadzieją na katharsis, która tylko częściowo się
spełniła. Potrzebuję terapii, jak z tymi zranieniami żyć, by nie niszczyć
siebie i otoczenia. Taka terapia nie mogłaby być narzucona z góry z zasadami,
których nie rozumiem. Tylko na ścisłą partnerską współpracę z psychologiem
mogłabym się zgodzić...
Ciągłe dręczenie, wyzwiska,
bicie, czy brak bliskości drugiej osoby silnie wpływają na poczucie bezpieczeństwa,
ale i sensu życia. Pisałaś w książce o próbach samobójczych.
W tamtych momentach czułam się bezsilna wobec
życiowych obciążeń, chciałam po prostu uciec, nie widząc innego wyjścia... Chęć
odebrania sobie życia nachodziła mnie po wielkich awanturach, w wielkich
emocjach, które chłodły a ja chciałam dalej żyć... Poważnie o samobójstwie
myślałam w DPS. To był dla mnie najbardziej traumatyczny okres. Miałam
opracowany dokładny plan połknięcia dużej dawki Aspiryny. Uwierzyłam tamtym
ludziom, którzy wciąż mi robili pranie mózgu, że jako ta, której trzeba
podcierać tyłek, nie może decydować o sobie, nie powinna mieć aspiracji do
realizacji szczęśliwszego życia, sama, tak jak chce... Takie zniewolenie jest
dla mnie tym ostatecznym bodźcem...
W Twoim życiu są obecne szczególne osoby. To one są dla Ciebie jak gdyby „respiratorem”. Dzięki nim żyjesz i walczysz o siebie. Czy to przyjaźń na zawsze?
Tak, wiem, że na zawsze. Wierzę, że braterstwo serc
jest silniejsze niż braterstwo krwi.
Jesteś też osobą wierzącą.
Czy w jakiś sposób Ci to pomaga?
Jestem osobą ciągle poszukującą…
Kończąc już naszą rozmowę,
może chciałabyś czymś jeszcze podzielić się z czytelnikami bloga o chorobach
rzadkich?
Zachęcam do lektury mojej autobiografii "W
więzieniu ciała" ;)
Korespondowały: katrina i Basia Jeżowska
PS. Jeśli chcesz wspomóc autorkę "W więzieniu
ciała" w jej staraniach o własne lokum – możesz dokonać wpłaty:
Numer rachunku odbiorcy: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
Nazwa odbiorcy: FUNDACJA AVALON
Tytuł przelewu: podopieczny 1435
lub przeznaczyć dla niej 1% podatku w zeznaniu rocznym.
lub przeznaczyć dla niej 1% podatku w zeznaniu rocznym.
Zapraszam też na stronę Facebookową książki: Uwięziona w ciele
Notka o książce: Warszawska Firma Wydawnicza
Książkę można zakupić:
WFW
POCZYTAJ.PL
MERLIN.PL
GANDALF.PL
EMPIK
Staraniom Pani Basi o własne lokum zabrakło do szczęśliwego finału 2% realizacji. Niżej linki do artykułu o osiedlu na którym miała zamieszkać. Niestety los okrutnie z Niej zadrwił. Ręce opadają to mało powiedziane ! Brak słów. Ile jest w stanie znieść człowiek ?
OdpowiedzUsuńhttp://wyborcza.pl/7,155287,22177890,nieszczesnicy-z-ulicy-szczesnej.html
https://www.tygodnikprzeglad.pl/mieszkania-prawnej-dziurze
Nakład książki niestety jest już wyczerpany.
OdpowiedzUsuń