Pamiętacie Rettlandię? Teraz pora na... Holandię!
Wstęp, bez którego się nie
obędzie: Pewna Pani - Emily Perl Kingsley, jakiś już czas temu, popełniła
przyjemny i bardzo trafny tekst o tytule “Welcome to Holland” (oryginał tutaj:
http://www.our-kids.org/Archives/Holland.html). Na podstawie metafory,
przedstawia on sposób w jaki rodzice mogą odczuwać pojawienie się dziecka
niepełnosprawnego w ich rodzinie. Według autorki wygląda to w skrócie tak:
oczekujemy na wyjątkowego człowieka - swoje wymarzone dziecko. Tak jakbyśmy
planowali niesamowite wakacje w słonecznej Italii… Widzimy oczami wyobraźni
Koloseum, dzieła Michała Anioła, gondole w Wenecji… Słońce, plaże, małe
kafejki, w których popijamy aromatyczne espresso. Jesteśmy gotowi na wypad
życia. Ekscytacja i radosne oczekiwanie sięgają zenitu. Nadchodzi dzień
rozpoczęcia wyprawy, wsiadamy do samolotu i nagle co? Plan lotu niespodziewanie
się zmienia; lądujemy w Holandii.
Rozczarowanie. Niepokój.
Zupełne zaskoczenie miejscem wymarzonych wakacji. Owszem, ulga, że szczęśliwie
wylądowaliśmy, ale przecież to nie Włochy… Byliśmy przygotowani na słoneczną
Italię! I co teraz? Nie ma wyjścia, kupujemy nowe przewodniki, płaszcze
przeciwdeszczowe, uczymy się języka, zmieniamy całkowicie plany. Bo Holandia
jest całkiem inna niż Włochy, tu żyje się wolniej, mniej blichtru i szumu, jest
inaczej niż miało być w Italii… Znajomi będą chwalić się, że spędzili wyjątkowe
wakacje we Włoszech, a Wy nigdy tam nie dotrzecie. To będzie bolało, strata
jest niewyobrażalna. Jednak po czasie zaczniecie widzieć w Holandii pola
tulipanów, wiatraki, Rembrandta… Holandia okaże się przepiękna.
To oryginał. Zapraszam na
moje przymusowe lądowanie w Holandii >> tutaj
Picture from >> http://weheartit.com/entry/22576038
Komentarze
Prześlij komentarz