Pica - na co masz dzisiaj apetyt?
Niekiedy
człowiek doświadcza dziwnych przeżyć i cierpi z powodu zaburzeń odżywiania, jak
np. nieposkromiony apetyt na to, co w żadnym przypadku żywnością nie jest lub
jest niepoddanym obróbce składnikiem spożywczym. Przykładowo dotyczy to apetytu
na ziemię (geofagia), kredę, węgiel, farbę, mąkę, skrobię (amylofagia), czy
surowe ziemniaki (geomelofagia).
Łaknienie
spaczone można rozpoznać, gdy apetyt na coś, co jest niejadalne, utrzymuje się
miesiąc i nie dotyczy ono osoby znajdującej się na danym etapie rozwoju, który charakteryzuje
się „próbowaniem”, „poznawaniem świata”. Zaburzenie najczęściej obserwowane
jest u dzieci i kobiet ciężarnych, dzieci z upośledzeniem umysłowym,
nastolatków z zaburzeniami odżywiania. Pica może występować jednocześnie z
napadami histerii i chorobami organicznymi mózgu. Warto jeszcze wiedzieć, że w
przypadku niedokrwistości/anemii z powodu niedoboru żelaza pojawia się
łaknienie opaczne na kredę, krochmal, czy glinę.
Na
co można jeszcze odczuwać apetyt?
-
na kał – koprofagia,
-
na mocz – urofagia,
-
na wydzieliny z nosa – mukofagia,
-
na krew – hematofagia,
-
na wymiociny – emitofagia,
-
na włosy – trichofagia,
-
na własne elementy ciała – autokanibalizm.
-
na drewno – ksylofagia,
-
na powietrze – aerofagia,
-
na kamienie – litofania,
-
na szkło – hialofagia,
-
na kurz – koniofagia,
-
na zapalone zapałki – kautopireiofagia.
Historia zdjęcia...
... To muszelki zebrane nad Morzem Północnym, na plaży w Clacton-on-sea. Byłam tam z moim kuzynem Sebastianem i jego trójką dzieciarów (vel. "gnomów"). Jod i wilgoć aż hulały w powietrzu, co wtedy jeszcze bardziej nasiliło moje zapalenie zatok. Jednak widok i szum morza (mimo, że przypominało żur) jak zawsze przewyższyły wrażenia estetyczno-relaksacyjne ponad dyskomfort związany z niedrożnością nosa i nieokiełznanym bólem głowy... Ale żyję, zatoki mam spokojne i piiiiiiiiiiszę :)
*****
Historia zdjęcia...
... To muszelki zebrane nad Morzem Północnym, na plaży w Clacton-on-sea. Byłam tam z moim kuzynem Sebastianem i jego trójką dzieciarów (vel. "gnomów"). Jod i wilgoć aż hulały w powietrzu, co wtedy jeszcze bardziej nasiliło moje zapalenie zatok. Jednak widok i szum morza (mimo, że przypominało żur) jak zawsze przewyższyły wrażenia estetyczno-relaksacyjne ponad dyskomfort związany z niedrożnością nosa i nieokiełznanym bólem głowy... Ale żyję, zatoki mam spokojne i piiiiiiiiiiszę :)
Komentarze
Prześlij komentarz