Leczenie swiatłem
Światło kieruje naszym rytmem dobowym. Światło budzi nas o poranku, a ciemność zamyka oczy. W ten sposób jesteśmy bardziej aktywni w ciągu dnia, a nocą raczej wybieramy odpoczynek. Czasem jednak cierpimy z powodu niedoboru światła np. gdy dni są krótkie, pochmurne i deszczowe, bez odrobiny promieni słonecznych. Taki brak wystarczającej ilości światła negatywnie wpływa na nasze samopoczucie, a u osób wrażliwych predysponuje do depresji sezonowej.
Aby leczyć przyczynowo tą depresję sięgamy do tego czym karmi nas natura, a więc światła. Leczenie światłem, czyli fototerapia jest szeroko wykorzystywana w medycynie m.in. w dermatologii i reumatologii. Światło padające na siatkówkę oka sprawia iż w naszym organizmie dochodzi do wydzielania specjalnych substancji, zwanych neuroprzekaźnikami. W tym przypadku serotoniny i endorfin, czyli hormonów szczęścia. Ponadto zmniejsza uwalnianie melatoniny, czyli hormonu snu, który jest wydzielany w "ciemniejszej" porze dnia, także gdy niebo jest zachmurzone.
Naświetlania powinny odbywać się o poranku, czyli wtedy gdy objawy depresji są bardziej nasilone. Natężenie światła wynosi 10 000 luksów, a jednorazowa sesja trwa kilkadziesiąt minut. Powinna być powtarzana kilka razy w tygodniu. Można też stosować światłoterapię kolorowymi lampami, ale wcześniej trzeba się dowiedzieć, który kolor lampy będzie najodpowiedniejszy (chromoterapia >> tutaj)
Fototerapia stała się zatem skuteczną bronią w walce z depresją, także u kobiet w ciąży. Nie wywołuje istotnych efektów ubocznych, jeśli jest właściwie stosowana. Najczęstszymi problemami wynikającymi z samoleczenia tzw. lampami antydepresyjnymi są: oparzenie oka, bóle głowy, nadmierne pobudzenie (wywołanie hipomanii lub manii) i nudności. Z fototerapii muszą zrezygnować osoby uczulone na światło oraz w stanie pobudzenia. Warto wiedzieć, że fototerapia nie zawsze jest skuteczna i nie powinna być stosowana jako samodzielna metoda lecznicza.
Samodzielnie nie wolno eksperymentować z fototerapią!
Aby leczyć przyczynowo tą depresję sięgamy do tego czym karmi nas natura, a więc światła. Leczenie światłem, czyli fototerapia jest szeroko wykorzystywana w medycynie m.in. w dermatologii i reumatologii. Światło padające na siatkówkę oka sprawia iż w naszym organizmie dochodzi do wydzielania specjalnych substancji, zwanych neuroprzekaźnikami. W tym przypadku serotoniny i endorfin, czyli hormonów szczęścia. Ponadto zmniejsza uwalnianie melatoniny, czyli hormonu snu, który jest wydzielany w "ciemniejszej" porze dnia, także gdy niebo jest zachmurzone.
Naświetlania powinny odbywać się o poranku, czyli wtedy gdy objawy depresji są bardziej nasilone. Natężenie światła wynosi 10 000 luksów, a jednorazowa sesja trwa kilkadziesiąt minut. Powinna być powtarzana kilka razy w tygodniu. Można też stosować światłoterapię kolorowymi lampami, ale wcześniej trzeba się dowiedzieć, który kolor lampy będzie najodpowiedniejszy (chromoterapia >> tutaj)
Fototerapia stała się zatem skuteczną bronią w walce z depresją, także u kobiet w ciąży. Nie wywołuje istotnych efektów ubocznych, jeśli jest właściwie stosowana. Najczęstszymi problemami wynikającymi z samoleczenia tzw. lampami antydepresyjnymi są: oparzenie oka, bóle głowy, nadmierne pobudzenie (wywołanie hipomanii lub manii) i nudności. Z fototerapii muszą zrezygnować osoby uczulone na światło oraz w stanie pobudzenia. Warto wiedzieć, że fototerapia nie zawsze jest skuteczna i nie powinna być stosowana jako samodzielna metoda lecznicza.
Samodzielnie nie wolno eksperymentować z fototerapią!
Jak się okazuje światłem można leczyć wiele schorzeń np. nowoczesne zabiegi fizjoterapii również wykorzystują zalety światłolecznictwa.
OdpowiedzUsuńWiele najprostszych, mało inwazyjnych metod okazuje się być skuteczna w leczeniu różnych schorzeń np. skóry, a także postępowaniu objawowych np. w chorobach stawów.
Usuń